miércoles, 3 de noviembre de 2010

El silencio roto/ Przerwana cisza


Sí, ya ha llegado la hora de romper el silencio. Suficiente, basta ya. Este blog es para que los demás sepan lo que pasa aquí, es para todos los que no son capaces de ser testigos de las cosas que suceden en mi bonita Xela y mi lugar de trabajo llamado El Nahual (en la mitología mesoamericana, el nahual es un animal que se considera espíritu protector de cada persona). No voy a justificarme por no escribir porque si uno justifica sus hechos o la falta de ellos, significa que se siente culpable y que arrepiente. Y yo aprendí a no arrepentir nada. No escribía porque siempre encontraba miles de cosas mucho más urgentes y mucho más importantes. Y cuando al final del día podía sentarme y escribir algo para mis lectores REpacientes, me adormía enfrente de la pantalla. Pero me di cuenta de que pasaban tantas cosas que valían la pena estar contadas y que existían tantas personas esperando las noticias de mí que TENÍA QUE encontrar el tiempo para describirlo. Aquí estarán entonces mis relatos, mis pensamientos y sentimientos. Empecemos de nuevo.

Han pasado los primeros días de noviembre. Me quedan apenas siete semanas de trabajo, siete semanas de siete días cada una en las que podré pasar el tiempo enseñando inglés, ecología, teatro, música, manualidades y pasar tiempo con niños. Mi horario de trabajo cambió bastante cuando terminaron las clases en dos escuelas primarias donde enseñamos el inglés. Ahora cada lunes y miércoles por la mañana tengo ensayos de "cuentacuentos" y nos preparamos con mis alumnos para una obra del teatro que vamos a presentar en el asilo de ancianitas Luisa de Marilac y en nuestra escuela El Nahual. Trabajamos con los cuentos del mundo k´iche´ y otros - del mundo polaco. Los martes en la mañana paso tiempo con las ancianitas en el asilo donde junto a los estudiantes de fisioterapía animamos su tiempo libre. Los jueves y viernes en las mañanas trabajo con mi coro pequeño. No creía que era posible porque en el principio los niños no querían cantar pero...ahora les gusta mucho y nos podemos preparar para el concierto navideño!!! Tendrémos a Tyler (un voluntario estadounidense) quien tocará piano, Óscar Daniel (mi vecino e hijo del director de la escuela) quien tocará la guitarra, Rita (hermana de Daniel) quien tocará el violín y Sarita (la prima de Daniel y Rita) quien tocará la flauta. Los niños cantarán en el español y el inglés, tal vez me atrevo y yo a cantar algo en polaco. Ojalá no se asuste nadie por todas las consonantes raras de mi idioma nativo :).

Por las tardes también tenemos muchas actividades. Los martes tenemos clases del arte - manualidades durante cuales creamos muchas piezas del arte. Las vamos a presentar durante la exposición navideña para los padres y las ancianitas del asilo. Los jueves estamos ocupados con los juegos teatrales y aprendemos como actuar y expresarse bien. Los lunes, miércoles y viernes aprendemos ciencias naturales con elementos de inglés. El mes pasado aprendimos como segregar la basura y reciclarla. También trabajamos mucho en nuestro jardín orgánico agarrando toda la hierba mala y cuidando a nuestros frijolitos, zanahorias, ayotes (calabazas), remolachas y habas. Los niños ya saben para que nos pueden servir los residuos orgánicos y que vale la pena compostarlos.

Este mes está titulado "NOVIEMBRE - EL MES VERDE". En Polonia ya hay bastante frío durante esta época y todo se convirtió en gris entonces todos los que viven allá sueñan con aunque sea un poco del color verde. ¡Disfruten! ¡Miren como desarrolla nuestro proyecto! Colectamos las botellas de plástico y las convertimos en unos candeleros preciosos, vamos a cambiar las cajas de huevos por las bonitas cajas para joyas; con los niños más pequeños - por los animales. Vamos a coser las bolsas de compras usando las bolsitas de nachos o los famosos TORTRIX que come todo el mundo (y todo el mundo tira las bolsitas vacías en la calle). Al final del mes visitaremos también la chocolatería de Doña Sara para averigüar como funciona una manufactura pequeña y aprender sobre negocio justo y desarrollo sostenible.

Los barriletes muy típicos para esta época del año (El Día de los Santos) ya desaparecen poco a poco del cielo chapín pero yo por mucho tiempo no olvidaré nuestro proyecto de la semana pasada. Construimos muuuuuuuchos barriletes de las barillas de barbacoa y papel china. Algunos volaron, otros no, pero todos nos divertimos mucho. En este momento tengo que mencionar a mi alumno Crístian quien me enseñó como hacer los frenecillos de un barrilete para que vuela. Sin su ayuda no hubiéramos podido volarlos. Muchas gracias, Crístian! Muy buen trabajo! Tal vez el próximo año mi barrilete volará también :) Al menos ya soy la maestra de la construcción de dichas criaturas :)

En la foto que pueden ver se mira el campo muy cerca de nuestra escuela y el cielo de Xela lleno de nubes doradas. Ya no llueve y las tardes son increíblemente preciosas! A veces desde lejos se puede oír la tormenta y ver los relámpagos pero ya no llegan por estos lares. Ya estamos en verano, se acerca La Navidad. (¡qué exotico!, ¿verdad?) :D.

Unas horas después de publicar este post tengo que confesarles algo...¿He dicho que ya no llovía? Pues....como explicárselo...me he equivocado :P ¡Cayó la lluvia!




Tak, nadszedł czas na przerwanie ciszy. Już wystarczy. Blog ten jest po to, by moi czytelnicy wiedzieli o tym, co się tutaj dzieje, jest dla tych wszystkich, którzy nie są w stanie być świadkami tego, co ma miejsce w mojej pięknej Xelii moim mijscu pracy - "El Nahual". (W mitologii mezoamerykańskiej "nahual" [czyt. naual bądź nałal, jeśli wolisz, drogi czytelniku] to zwierzę uważane za ducha - stróża każdego z nas.)

Nie będę się usprawiedliwiać za niepisanie, ten, kto się usprawiedliwia za swoje czyny lub też ich brak, czuje się winny i żałuje. A ja nauczyłam się, by nie żałować niczego. Nie pisałam, bo zawsze znajdywałam tysiące bardziej nie cierpiących zwłoki i znacznie ważniejszych spraw. I gdy na koniec dnia mogłam usiąść i napisać coś dla moich PRZEniecierpliwych czytelników, zasypiałam przed komputerowym monitorem. Zdałam sobie jednak sprawę, że działo się tyle rzeczy godnych opowiedzenia i że tyle bylo osób czekających na wieści ode mnie, że MUSIAŁAM znaleźć czas, by to wszystko opisać. Pojawią się więc tutaj moje sprawozdania, myśli i mizerne próby opisania tego, co czuję. Zacznijmy więc od początku.

Minęły pierwsze dni listopada. Zostało mi zaledwie siedem tygodni pracy, siedem tygodni po siedem dni każdy, w trakcie których będę mogła spędzać czas ucząc angielskiego, ekologii, teatru, muzyki, arts & crafts (nie przychodzi mi na język polski odpowiednik) i cieszyć się czasem z dziećmi. Mój dzień pracy zmienił się dość znacznie kiedy skończyły się zajęcia w dwóch podstawówkach gdzie uczymy angielskiego. W każdy poniedziałek i środę ramo mamy próby do "cuentacuentos" (opowiadania bajek) i przygotowujemy się z moimi uczniami do sztuki teatralnej, którą przedstawimy w rezydencji dla starszych kobiet "Luisa de Marilac" i w naszej szkole "El Nahual". Pracujemy z bajkami świata k'ich'e (legendami Majów) i ze świata... polskiego. Wtorkowe poranki spędzam ze staruszkami i razem ze studentami fizjoterapii organizujemy im czas. Natomiast we czwartkowe i piątkowe poranki pracuję z moim małym chórem. Nie wierzyłam, że bylo to możliwe, bo na początku dzieci nie bardzo chciały śpiewać, ale...teraz bardzo i mi się podoba i możemy zacząć przygotowania do koncertu bożonarodzeniowego. Będziemy mieć z nami Tylera, wolontariusza z USA, który zagra na pianinie, Oscara Daniela (mojego sąsiada a zarazem syna dyrektora szkoły), który zagra na gitarze, Ritę (siostrę Daniela), która zagra na skrzypcachi Saritę (kuzynkę Daniela i Rity), która zagra na flecie. Dzieci zaśpiewają po hiszpańsku i angielsku, ja by może zdobędę się na zaśpiewanie czegoś po polsku. Oby tylko nikogo nie wystraszyły dziwne szeleszczące dźwięki mojego ojczystego języka :)

Popołudniami też mamy dużo zajęć. We wtorki podczas zajęć manualno - artystycznych tworzymy wiele prawdziwych dzieł sztuki. Zaprezentujemy je później podczas wystawy bożonarodzeniowej dla rodziców i staruszek w ich rezydencji. W czwartki jesteśmy zajęci grami teatralnymi i uczymy się jak grać na scenie i wyrażać się artystycznie. W poniedziałki, środy i piątki uczymy się o środowisku naturalnym, zajęcia prowadzone są z elementami języka angielskiego. W zeszłym miesiącu dowiedzieliśmy się o segregacji odpadów i recyklingu. Pracujemy sporo w naszym ogrodzie organicznym, oczyszczamy go z chwastów i dbamy o fasolę, marchew, dynie, buraki i bób. Dzieci wiedzą już do czego mogą służyć odpady organiczne i że warto je kompostować.

Ten miesiąc to "LISTOPAD - ZIELONY MIESIĄC". W Polsce jest już teraz dość zimno i wszystko zamieniło się w szarość, tak więc wszyscy jej mieszkańcy marzą o choćby odrobinie zieleni. Korzystajcie! Spójrzcie tylko, jak rozwija się nasz projekt! Zbieramy plastikowe butelki i przemieniamy je w piękne świeczniki, kartony po jajkach zamienimy w szkatułki na biżuterię, a z najmłodszymi dziećmi - w zwierzaki. Będziemy szyli torby na zakupy z opakowań po chrupkach lub słynnych TORTRIX, którymi wszyscy tak się zajadają (i owe opróżnione już torebki wszyscy następnie wyrzucają na ulice). Pod koniec miesiąca odwiedzimy również fabrykę czekolady Pani Sary, żeby dowiedzieć się, jak działa mała manufaktura i nauczyć się czegoś na temat sprawiedliwego handlu i zrównoważonego rozwoju.

Latawce tak bardzo typowe dla tej pory roku (Dzień Wszystkich Świętych) znikają już po trochu z gwatemalskiego nieba, ale ja jeszcze przez długi czas nie zapomnę naszego zeszłotygodniowego projektu. Skonstruowaliśmy mnóóóóóóóstwo latawców z szaszłykowych patyków i bibuły. Niektóre pofrunęły, inne nie, ale wszyscy świetnie się bawiliśmy. W tym właśnie momencie muszę wspomnieć mojego ucznia Krystiana, który nauczył mnie jak zrobić hamulce latawcowi, żeby poleciał w górę. Bez jego pomocy nie bylibyśmy w stanie ich wypuścić. Dzięki, Krystian! Dobra robota! Być może w przyszłym roku mój latawiec również wzniesie się na wietrze :) Przynajmniej jestem już specem od konstrukcji tych stworzeń :)

Na zdjęciu, które możecie zobaczyć przy tym wpisie, widać pole znajdujące się w niewielkiej odległości od naszej szkoły i niebo Xeli pełne złotych chmur. Już nie pada i popołudnia są niesamowicie piękne! Czasami, z daleka, można usłyszeć burzę i zobaczyć błyskawice, ale nie docierają już w te okolice. Mamy już lato, zbliża się Boże Narodzenie. (Jak egzotycznie, prawda?) :D

Parę godzin po tym, jak opublikowałam ten wpis, muszę Wam coś wyznać...Wspomniałam, że już nie pada? No więc... jakby Wam to wytłumaczyć... pomyliłam się :P SPADŁ DESZCZ!

1 comentario:

  1. Wow, que exitoso! Me gustaría participar también!
    Saludos a todos!
    Ildiko

    ResponderEliminar